EDUKACJA

 

W polskiej edukacji muzycznej w zdecydowanej większości przeważa podejście klasyczne tzw. Szkoła mistrzowska. Cechą charakterystyczną tego nurtu jest fakt, że nauka gry na pianinie oparta jest o najwyższe standardy i wzorce ustanowione przez wybitnych kompozytorów i muzyków głównie poprzednich ale i teraźniejszych epok. Szkoła ta naśladuje więc największych mistrzów i dąży do ich poziomu. Podejście to gwarantuje solidne podstawy w czytaniu nut, wykonań a’vista, rzetelną analizę techniki gry i wysoki poziom wykonawczy szczególnie w zakresie melodyki i intonacji wykonania. Szkoła ta w swoim podejściu uznaje wszystko to co mistrzowskie [klasyczne] za dobre, a to co nie mistrzowskie za złe. Niestety ta generalizacja podejścia i ciągłe podążanie za odtwórstwem ma również złe skutki, mianowicie w edukacji klasycznej zatraca się naturalną radość z wyrażania muzyki w sposób osobisty, twórczy. Twórczość ograniczona jest jedynie do różnorodności interpretacji. Nurt ten nie zachęca do rozwoju kompozytorów i twórców. Bywa, że wielu muzyków kończących nawet wyższe uczelnie i nie potrafi swobodnie wykonać utworów ze słuchu i w ten sposób wyrazić swojej osobowości w muzyce. Choć przedmioty: harmonia i kształcenie słuchu istnieją w systemie edukacji klasycznej, niestety nauka ich często bywa bardzo nieskuteczna, a efekty bardzo nie zadowalające, tak więc problem istnieje i jest bardzo widoczny. Podsumowując: większość szkół klasycznych reprezentuje dość staroświecki model myślenia w edukacji muzycznej.

 

Innym podejściem zwanym trochę mylnie „rozrywkowym” jest minimalizacja wiedzy dotyczącej historii muzyki, skal i poznawania w szczegółach tego co było, a nastawienie w sposób praktyczny na granie ze słuchu, kompozycję oraz improwizację. Kierunek ten bardzo rozwija twórczość, kreatywność i pobudza do naturalnej radości z wykonywania muzyki. Szkoła rozrywkowa ma dużo wspólnego z nurtem jazzowym, od którego w dużym stopniu zaczerpnęła estetykę używanych skal [pentatonikę], czy zapis nutowy skrócony do rejestracji przede wszystkim akordów funkcyjnych z oznaczeniem najważniejszych dla niego składników oraz przewrotów ewentualnie dodatkowo linii melodycznej. Przez długie lata nurt ten oficjalnie nie istniał, muzycy chcący rozwijać w sobie zdolności twórcze musieli edukować się samodzielnie. Dopiero niedawno, od końca lat 90 w Polsce pojawiły się prywatne szkoły muzyki rozrywkowej, które teoretycznie powinny wypełnić tę lukę, niestety są dość drogie i jeszcze mało popularne. Paradoksem było to, że w Polsce istniały jedynie studia Jazzowe, nie istniały natomiast szkoły podstawowe ani średnie przygotowujące młodych kadetów do fachu muzyka rozrywkowego. Innym problemem było również to, że nie wszyscy muzycy tzw. Nurtu rozrywkowego muszą być jazzowi. Tak więc i ten sposób edukacji miał sporo ograniczeń, Ci którzy przeszli tę trudną drogę samokształcenia i powiodło się im w życiu jako muzykom, zapewne byli bardzo uzdolnieni lub mieli wyjątkowe szczęście…

 

W polskich warunkach system edukacyjny niestety bardzo rzadko łączył i nadal nie łączy obu tych podejścia. Przeważnie nurty te wzajemnie się wykluczają i krytykują. Podejmując naukę gry na instrumencie jednak warto zadać i odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: co powinno być celem nauki? Jaki efekt ona powinna przynieść? Czy jedynie zdolność odtwórczych wykonań z nut? czy również w sposób naturalny umożliwić przyszłemu muzykowi umiejętność wyrażania poprzez kompozycję i interpretację muzyki własnej osobowości, emocji i uczuć?

 

 

Historia edukacji muzycznej pokazuje, że pokolenia, które kształciły się muzycznie były bardziej wrażliwe na drugiego człowieka, były ubogacone wewnętrznie, artystycznie. Epoki natchnionetwórczością pozostawiły po sobie ogromnie cenną spuściznę kulturową, która po dziś dzień podziwiana przetrwała i wprowadza pięknem w zachwyt, jest bliska Bogu i często Jego wielbiła.W pokoleniach wieków od XV do końca pierwszej połowy XX edukacja muzyczna stanowiła absolutną podstawę każdej szanującej się rodziny. Niestety nasze zagonione czasy i dzisiejszy słaby polski system edukacyjny znacznie umniejszył należytym standardom edukacji muzycznej i rozwojowi artystycznemu dzieci i młodzieży, prezentuje obecnie żenujący poziom w tym zakresie. Rozwój artystyczny w wielu szkołach sprowadza się do bardzo lakonicznych, nieciekawych i na niskim poziomie zajęć, często prowadzonych przez kadrę przypadkowo dobranych nauczycieli religii, chemii czy matematyki, którzy nie potrafią naturalnie rozpalić miłości do sztuki wśród uczniów. Analizując ilość godzin z zajęć WF i muzyki lub plastyki w dzisiejszej edukacji postawiono na rozwój kultury fizycznej, wszak ważnej, ale chyba nie najważniejszej…

 

Inną stroną polskiej smutnej rzeczywistości muzycznej jest polski rynek muzyczny, ukształtowany głównie przez media komercyjne i koncerny fonograficzne. Niestety również i on nie zachęca do rozwoju twórczości i edukacji muzycznej. Monopolizacja i usystemowienie zwane „formatowaniem muzycznym” rozgłośni radiowych w efekcie końcowym przekłada się przede wszystkim na odgrywanie „na okrągło” tych samych utworów z tzw. Playlist radiowych oraz tego, co wtórne, co najbardziej popularne i zostało wylansowane w przeszłości. Dlaczego? Oczywiście dlatego, że jest to najtańsze, najłatwiejsze i nie odstrasza reklamodawców, którzy chcą docierać do jak najszerszych mas ludzkich. Analiza rynku radiowego pokazuje, że w znacznym stopniu zanika dziś tzw. indywidualność muzyczna rozgłośni radiowych. Radio i Telewizja Publiczna również niestety nie dostatecznie podejmują realizację niekomercyjnego kształtowania i edukowania muzycznego społeczeństwa. Jeszcze w ubiegłym wieku muzykę w rozgłośniach radiowych tworzyli zazwyczaj wyedukowani muzycznie redaktorzy, którzy mieli swobodę w doborze muzyki, programy ich więc były muzycznie różne tak, jak różni są ludzie. Globalizacja rynku muzycznego natomiast doprowadziła do tego, że duże stacje radiowe, swoją siłą przebicia zaczęły dominować stacje mniejsze, które jeżeli grają „na własną indywidualną nutę” zaczynają tracić słuchalność, a więc i pieniądze. Wydaje się, że w opisanym zjawisku nie ma nic nie naturalnego, jednak problem polega na tym, że zależności te kształtują dzisiaj muzyczny eter, a więc wpływają na kształtowanie naszych gustów i mentalności muzycznej. Jest to proces bardzo spłycony, „bezduszny” i mechaniczny, uproszczony i skomercjalizowany, którego efekty są mało różnorodne i mało indywidualne. Dzisiejsi twórcy chcąc się utrzymać „na powierzchni” rynku albo zaczynają grać na nuty, które już wszyscy gdzieś słyszeli, albo zwyczajnie „nie wchodzą” do gry rynkowej ponieważ radiowe playlisty kształtowane są głównie na podstawie badań, których celem jest wyłanianie najbardziej komercyjnych wykonań

 

Nasuwa się pytanie: czy więc można tym problemom jakoś zaradzić?

 

Wydaje się, że tak, jedynie poprzez indywidualną i poza systemową edukację muzyczną, która poprzez osobisty rozwój rozwija artystycznie człowieka, ucząc go wrażliwości wewnętrznej, wyrażać własne uczucia, emocje i doznania artystyczne, która poprzez częsty kontakt ze sztuką pomaga rozróżniać to co wartościowe od kiczu i szmiry. Świadome i rozwinięte muzycznie społeczeństwo sięga naszych słowiańskich korzeni, w których zawsze jako część Europy znani byliśmy z wielkiej płodności artystycznej. Ze świadomości muzycznej wynika wiele dobrego, również szacunek do drugiego człowieka, świadomi konsumenci mają również wpływ na eter muzycznych rozgłośni poprzez postawę domagania się tego co wartościowe artystycznie.

Podsumowując: „niepozorna” edukacja muzyczna ma zasadnicze znaczenie w rozwoju człowieka, rodzin i całego społeczeństwa. Muzyka nie tylko sprawia radość i przynosi szczęście, pobudza indywidualność i wewnętrzne poczucie wartości, pomaga w komunikacji i sprawia, że ludzie naturalnie wyrażają swoją różnorodność. Wzbudza i umacnia człowieczeństwo w czasach, które je skutecznie zabijają. Warto się edukować muzycznie :).